wtorek, 10 września 2013

004 - "Hey sexy lady"

Następnego dnia unikałam Justina jak tylko to możliwe. Nie obchodzi mnie to jak bardzo się starał aby porozmawiać ze mną, ale pogodziłam się z jego niegrzecznymi i złośliwymi komentarzami. Zadzwoniłam do Stacey po tym co się stało i rozmawiałam z nią, mówiąc jej wszystko. Myślała, że na początku był słodki, ale potem okazał się kompletnym dupkiem. On się nie zmienił, nie było sensu żeby nawet próbował. Teraz, gdy o tym pomyślę, on nawet nie drażni innych ludzi, tak jak mnie.
Stacey i ja siedziałyśmy w bufecie, gdy ktoś poklepał mnie po ramieniu.
- Co?! - Krzyknęłam myśląc, że to Justin, ale okazało się, że to Ryan.
- Woah. - Podniósł ręce do góry w geście poddania się, spuściłam głowę w zakłopotaniu.
- Przepraszam. Myślałam, że jesteś kimś innym. - Przyznałam, odkładając mój widelec.
- Myślałaś, że to Justin, prawda? - Uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Stacey tylko spojrzała na niego głupkowato, przez co się uśmiechnęłam, bo wiedziałam, że zakochała się w nim.
- Słuchaj, chcę tylko powiedzieć, że Justin zwykle nie myśli zanim coś powie. On drażni wiele osób, ale uwielbia drażnić ciebie. - Spojrzał za siebie, a potem na mnie.
- Po prostu mu wybacz. Albo porozmawiaj z nim. Cokolwiek! Bo doprowadza nas do szału, z tymi cholernymi 10 dniami, bezmyślnie się na to zgodziliście. - Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Okej. Porozmawiam z nim. Ale nie rozumiem tego. Jesteście bardzo mili i nie drażnicie ludzi, więc dlaczego jesteście najlepszymi kumplami Justina? - Zapytałam nie rozumiejąc jak powstała ta przyjaźń. Wstał, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- On wcale nie jest zły, kiedy naprawdę go poznasz. - Przed odejściem uśmiechnął się do Stacey, na co ona spojrzała w dół ukrywając rumieniec.
- Ktoś tu lubi Ryana. - Dokuczałam jej, a ona zachichotała.
- On jest tak cholernie ładny. I... inny niż reszta chłopaków. - Rozpływała się patrząc na niego. Ktoś inny dotknął mojego ramienia, ale tym razem to był Justin.
- Na zewnątrz? - Spojrzał na mnie winny, z czym się zgadzam. Oboje wyszliśmy na zewnątrz, jak tylko uderzył w nas ciepły wiatr on zaczął swoje przeprosiny.
- Przepraszam za wczoraj. Moje usta mają własny rozum i mówią co chcą. Jeśli mam sprawić, że zakochasz się we mnie to, to nie jest dobry początek. - Westchnął przebiegając placami po jedwabistych włosach. Spojrzałam w jego oczy, aby zobaczyć, czy jest mu na prawdę przykro i wydawało mi się, że tak. Pokiwałam głową.
- Dobrze, wybaczam ci. Ale musisz pamiętać, że nie jestem taka jak inne dziewczyny. Jestem bardziej nieustępliwa, więc cokolwiek rzucisz we mnie, ja po prostu to ignoruję, albo odpłacam ci się tym samym. Inne dziewczyny zmiękły by na słowa, które mówisz do mnie. Stałe drażnienie, komentarze i sprowadzanie ludzi na dno może mieć poważne konsekwencje, więc po prostu uważaj na to co mówisz. Czasem jestem wdzięczna, że wybrałeś mnie, bo przeszłam przez tyle gówna w życiu, że nie przeszkadza mi to tak bardzo. - Nie wiem dlaczego powiedziałam to do niego. To było jak wymiociny słów i chciałam tylko aby wiedział.
- J..j..a przepraszam. - Jego twarz zarejestrowała wszystko co powiedziałam do niego, wyglądał zupełnie pusto, ale pełen żalu.
- Jes-jest w porządku. Po prostu... przestań z chamstwem. - Mruknęłam zanim zamknął mnie w uścisku. Byłam tak zszokowana jego ruchów, że nawet go nie przytuliłam z powrotem, do momentu kiedy pomyślałam, że to będzie niemiłe z mojej strony, ponieważ Justin przytula bardzo rzadko, chciałam by więcej ludzi było tego świadkiem. Niepewnie objęłam go w pasie próbując zrozumieć co się dzieje. Czy uderzyłam w czułe miejsce i wreszcie mogę dotrzeć do niego? Nie wiem... ale nie narzekam.
Pośpiesznie odsunął się do uścisku, niezręcznie podrapał się po karku.
- Więc... jest dziś impreza w klubie, na mieście. Wiele osób ze szkoły idzie. Chcesz iść? - Zapytał pośpiesznie. Pomyślałam, że Stacey nawijała o niej cały dzień.
- Jasne. Tylko ty i ja? - Zapytałam nie pewna tego co dzisiaj wieczorem może się stać.
- Jeśli tylko tego chcesz. -  Wyszeptał obrzydliwie, wywróciłam oczami. 'Pamiętaj Kendall, on po prostu chce abyś zakochała się w nim. Bądź twarda jak to tylko możliwe.' Pomyślałam.
- Cóż, Stacey myślała żeby iść, więc... - Urwałam, wiedząc jak to się zakończy. Szybko skinął głową przed dodaniem.
- Tak. Okej. Ryan też chciał przyjść. Więc...
- Tak. Dobrze.
Oboje skinęliśmy na siebie, zanim poszliśmy własnymi ścieżkami.

***

- Co powinnam ubrać?! - Stacey krzyczała do telefonu na mnie. Byłam w swoim domu wybierając mój strój podczas, kiedy ona robiła to samo.
- Uspokój się Stacey. Zamierzam po prostu ubrać jakieś jasne, kolorowe szorty i top. Do tego kurtka. Możesz założyć sukienkę, którą kupiłaś, kiedy robiłyśmy zakupy w centrum handlowym, w zeszłym tygodniu. - Stacey znowu krzyknęła do telefonu przez co skrzywiłam się nieznacznie.
- Kendall, jesteś wygaszaczem życia!
Uśmiechnęłam się, wybrałam biżuterię pasującą do mojego stroju.
- Więc, Ryan tam będzie. - Dokuczyłam jej wiedząc, że rumieni się jak szalona.
- Wiem! - Zapiszczała. - Rozmawiałam z nim trochę w szkole, ale myślę, że w trakcie imprezy mogłabym...
Mój telefon zaczął piszczeć informując mnie, że miałam kolejne połączenie na linii.
- Chwila Stacey. Ktoś dzwoni. Spotkamy się na imprezie, dobrze? - Zgodziła się i rozłączyła się, pozwalając mi odebrać drugi.
- Halo?
- Hey sexy lady. - Chrapliwy głos przemówił.
- Kto dał ci mój numer?!
- Twoja najlepsza przyjaciółka Stacey naprawdę chce żebym wygrał, prawda? To dziwne biorąc po uwagę, że jest twoją najlepszą przyjaciółką, ale nie narzekam. - Justin z pewnością uśmiechał się do telefon. Odsunęłam telefon ode mnie i mruknęłam jakieś przekleństwo pod nosem.
- Co to ma być? - Rzuciłam się na niego chcąc aby ta rozmowa była jak najkrótsza.
- Woah, agresywna. Chciałem tylko powiedzieć, że przyjadę do ciebie po siódmej. - Po prostu powiedział.
- Oh, dobrze. Do zobaczenia. - Usiadłam na brzegu łóżka.
- Do zobaczenia wkrótce, kochanie. - On na pewno uśmiechnął się w ostatnich słowach przed rozłączeniem się. Przewróciłam oczami i zdecydowałam się na szybki prysznic, biorąc pod uwagę, że nie zrobiłam tego rano.
Wchodząc do prysznica, odkręciłam ciepła wodę pozwalając aby uderzyła o moją miękką skórę. Czułam się tak orzeźwiona, zmyłam wszystkie moje problemy wraz z zanieczyszczeniami. Po przygotowaniu się na zmianę temperatury, wyskoczyłam z pod prysznica szybko owijając ręcznik wokół mnie.
Założyłam mój biustonosz i majtki, wsunęłam moje szorty i top upewniając się czy nie wyglądam zbyt skąpo lub jak kompletna dziwka jak reszta dziewczyna w mojej szkole wydaje się być. Wysuszyłam włosy, następnie nałożyłam trochę makijażu i wsunęłam obcasy. Nawet nie mogłam sobie przypomnieć dlaczego zgodziłam się pójść z Justinem na tą imprezę.
Impreza oznacza problem, zwłaszcza kiedy jesteś z kimś. Wszędzie jest alkohol, powoduje że ludzie tracą zdrowe zmysły i robią rzeczy, który później żałują. Nie chciałam robić tego z Justinem, ponieważ:
a) to byłoby wręcz dziwne,
b) Bóg wie, co ja myślałabym o nim później
c) TO BYŁOBY DZIWNE!
Kręcąc głową na moje myśli, szukałam w mojej szafie torbę. Dzwonek zadzwonił do drzwi, jak tylko ją wyciągnęłam, więc zarzuciłam ją na ramię, chwyciłam mój telefon i ostrożnie zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi, spuszczając wzrok bo wciąż próbowałam zamknąć moją torebkę.
- Cze... - Usłyszałam jego głęboki głos przede mną, ale urwał. Ostatecznie zamknęłam zapięcie mojej torebki, przeniosłam mój wzrok na Justin, który tylko na mnie patrzył. Jego oczy wędrowały od moich pomalowanych paznokci u stóp, do moich jasnych, brązowych oczu. Rumieńce pojawiły się na moich policzkach od czucia jego wzroku na sobie.
- Przestań - Wyszeptałam, nieznacznie szurając moimi nogami.
- Przepraszam. Wyglądasz... gorąco. - Uśmiechnął się do mnie wreszcie odwracając ode mnie wzrok. Przewróciłam oczami na jego ogólny komentarz.
- Masz wiele słów do wyboru i wybrałeś gorący? Typowy facet. - Jęknęłam, wzięłam klucze od domu z blatu i zamknęłam za sobą drzwi.
Zaśmiał się idąc przede mną. Wzięłam to jako szansę, abym mogła zobaczyć co miał na sobie... nie chcę tego przyznawać, ale wyglądał naprawdę dobrze. Różnił się od jego zwykłem marynarki i dżinsów. Jego włosy były ułożone jak zwykle, miał na sobie biała koszulkę z napisem YOLO, czarne obcisłe dżinsy, czarną skórzaną kurtkę i białe buty Supra, które zdobiły jego nogi idealnie. Jeden złoty łańcuch niedbale zawieszony na szyi dodaje klimat Bad Boya.
Kiedy obszedł dookoła swój samochód do siedzenia kierowcy, potrząsnęłam głową na myśli zbierające się w niej.
- Nie ma nikogo w domu? - Spytał przygotowując samochód do jazdy. Pokręciłam głową, patrząc przez okno.
- Wymknęłaś się? - Uśmiechnął się do mnie, pokręciłam głową.
- Moi rodzice pracują do późna, a ja już powiedziałam, że idę na imprezę ze Stacey. - Powiedziałam ukrywając mały szczegół.
- Ale nie powiedziałaś im, że idziesz ze mną, prawda? - Uśmiechnął się, skręcając w lewo na światłach. Bawiłam się moimi palcami nie chcąc odpowiedzieć na pytanie. Nie powiedziałam moim rodzicom, biorąc pod uwagę, że nie wiedzieli o moim zakładzie, i ostatnią rzeczą jaką chciałam to moi rodzice na plecach, czy Justin jest moim chłopakiem, czy nie.
- Jak długo będziemy tam jechać? - Jęknęłam jak małe dziecko. Chciałam tylko wydostać się z tego samochodu i zobaczyć Stacey. Zamierzam trzymać Justina z dala ode mnie, to cała impreza.
- To tutaj. - Po prostu stwierdził, parkując na krawężniku. Słońce już w większości zaszło, które sprawiło, że niebo miało głęboki, purpurowy kolor. Klub był oświetlony jasnym neonem, muzyka rozbrzmiewała przez otwarte drzwi. Otworzyłam drzwi i wyszłam, pisząc do Stacey z zapytaniem gdzie jest. Justin pojawił się obok mnie, trzymając swoją rękę przede mną. Początkowo nie rozumiałam o co chodzi dopóki nie splótł swojej ręki z moją.
Miałam krzyknąć na niego, pytając co robi, ale potem przypomniałam sobie. Lekko pociągnął mnie do środka, trzymając blisko siebie. Na początku czułam się dziwnie, ale potem miałam wrażenie, że jego ręka spleciona z moją należała tam. Było to dziwne, kłopotliwe w tym samym czasie. Wzruszyłam ramionami czując się nieobecna, kiedy grupa dziewczyn nagle pojawiła się wokół nas.
Wszystkie skrzywiły się na mnie, ale trzepotały swoimi rzęsami na Justina. Przeczesał wolną ręką włosy, luzując uścisk mojej dłoni. Moje usta były szeroko otwarte na to jakim on był dupkiem. Powinien być uroczy i miły dla mnie, aby się w nim zakochała, lecz on jest irytujący i graczem.
Odsunęłam moją rękę, patrzyłam co robił. Grupa dziewczyn zmalała do dwóch, obie były po obu jego stronach. Jego ręce były owinięte wokół ich bioder przyciągając je bliżej. Obydwie wyglądały jak plastikowe lalki Barbie - ich wybielone blond włosy opadały na ich nagie, chude ramiona, a ich piersi praktycznie wylewały się z ich sukienek. Miały trudności z przykryciem ich tyłka, ich sukienki były za krótkie. Chichotały obrzydliwie na każdy drobiazg, który powiedział, a powiedział dwa słowa.
Miałam ochotę zwymiotować na ich widok, więc postanowiłam odejść od nich, on całkowicie zapomniał o mnie. Wreszcie znalazłam Stacey, która rozmawiała z Ryanem w rogu, podeszłam do nich starając się zostać nie zauważona. Mieli tak prostą rozmowę, ale płynęła im bardzo dobrze. Uśmiechnęłam się, że moja najlepsza przyjaciółka miałam już swojego chłopaka, ale byłam zasmucona faktem, że ja utknęłam z Justinem.
- Pójdę po kilka drinków. - Ryan uśmiechnął się do Stacey. - Chcesz jeden Kendall? - Grzecznie zapytał, sprawiając że zastanawiałam się jak zaprzyjaźnił się z graczem.
- Nie, dziękuję. - Uśmiechnęłam się i poszedł.
- Więc, jak z Justinem? - Niepewnie mówiła wiedząc, że mogłabym wybuchnąć w każdej chwili.
- Ja po prostu go nie rozumiem. Przeprosił mnie za to, że był niemiły i naprawde myślałam, że jest miły, kiedy zaprosił mnie, aby przyjść z nim na ta imprezę. Ale on jest zwykłym dupkiem. - Westchnęłam starając się uspokoić. - To znaczy, mam powód do bycia wkurzona na niego, bo zaprosił mnie i teraz jest po prostu wokół kilku dziwek, które patrzą na niego jakby był Bogiem seksu. To znaczy... CHODŹ! - Pobiegłam, trzymając Stacey za ramiona. Miała bardzo zdziwiony wyraz twarzy, do czasu gdy nie zamienił się w uśmieszek.
- Myślę, że ktoś tu jest zazdrosny. - Powiedziała. Jęknęłam i położyłam głowę na jej ramieniu, ukrywając twarz. Nie jestem zazdrosna.... prawda? Naprawdę nie mam powodu, aby być, bo nie jestem w nim zakochana. Wymazałam myśli z mojej głowy i wstałam.
 - Mam zamiar iść się bawić. - Po prostu stwierdziłam, przed wyruszeniem na środek parkietu. Znałam sporo ludzi, więc to nie było trudne do dobre zabawy. Było kilka dziewczyny z którymi rozmawiałam dość często i inni chłopcy z którymi rozmawiałam kilka razy.
Niggas in Paris się skończyło, powodując kolejną piosenkę do dudnienia.


Patrzyłem jak Kendall odchodzi, przewracając oczami, jak zwykle kiedy jest zła lub ma po prostu dość. Mógłbym powiedzieć, że była już trochę zirytowana, a może nawet zazdrosna, co było dobre. Nie spodziewałem się tego. Dziewczyny, które akurat się do mnie zbliżyły był zabawne, więc zaryzykowałem.
Obecnie opierałem się na balkonie patrząc na resztę klubu, badając wzrokiem tłum. Ryan dał dwa pozdrowienia palcem, kiedy zobaczyłem go w rogu ze Stacey. Byłem zadowolony, mój chłopak był w końcu z dziewczyną. Biorąc łyk piwa, wreszcie znalazłem Kendall.
Vegas Girl Conora Maynarda dudniło przez głośniki, wszyscy ludzie tańczyli razem. Kendall wypiła duszkiem to co zostało w jej czerwonym kubeczku i przerzuciła go przez głowę. Krzyczała "woo", jej ręce były w powietrzu przez co zachichotałem. Wątpię, że to przez alkohol, ona wygląda na dziewczynę, która nie pije.
That there, let me break it off
All the pressure that you got, let me take it off
I swear, we're gonna make it hot
Put your hands in the air, don't stop
I'll knock you down like you're Keri
Forget your name like Rihanna
You can run the world, Queen B
Be unthinkable, Alicia
We can go so far if she let go
And I ain't gonna leave without her

Przez cały wers poruszała się tak perfekcyjnie, wyglądała jakby była zawodową tancerką. Jej ręce poruszały się razem przed nią, a jej biodra kołysały się z boku na bok. Stacey i Ryan dołączyli do niej, cała trójka śmiała się z siebie. Wypiłem całe piwo, które trzymałem w ręce, położyłem puszkę na podłodze i obserwowałem ją.

This is for the girl that can get down low
The whole club wanna see you go
Ey, shake, shake like you're famous, girl

Zniżała swoje ruchy, jej biodra poruszały się na boki, uśmiechnąłem się lekko, widząc jak seksowna była.

Head back, lay it down like a Vegas girl

Odrzuciła głowę do tyłu i zrobiła małe dougie*, moje brwi się uniosły bo nie spodziewałem się że to zrobi.

Bass coming down so hard
That little dress breaking every heart
Ey, shake, shake like you're famous, girl
Head back, lay it down like a Vegas girl

Ona naprawdę wie jak kogoś zaskoczyć i podoba mi się to. Nie, nie zakochałem się w niej... Bynajmniej, tak nie sądzę...

* Dougie to taki charakterystyczny taniec, jest z nim pełno filmików na youtubie.

Jest i czwórka! 
Mamy nadzieję, że Wam się podoba. :)
J & N.


niedziela, 1 września 2013

003 - "Cholera!"

Pozwól mi cię kochać
I będę cię kochać
Nim nauczysz się
Kochać siebie*

Mój alarm rozbrzmiał z mojego iPoda, przez co szarpnęłam się z łóżka. Trąciłam ręką duży, czerwony przycisk aby się wyłączył. Powoli przetarłam oczy próbując przyzwyczaić się do słońca w moim pokoju. Jęknęłam próbując spojrzeć na zegar. Na zegarze widniała godzina 9:30, zaczęłam krzyczeć bo próbowałam skopać kołdrę. Co sprawiło, że spadłam z łóżka i wylądowałam prosto na moim tyłku.
- OW! - Krzyknęłam do siebie.
- Jestem cholernie spóźniona. - Mruknęłam do siebie kiedy wstałam i poszłam do łazienki aby umyć zęby. Dziękowałam Bogu, że zdecydowałam się wziąc prysznic wieczorem. Skończyłam robić wszystko, w tym układać moje włosy i robić makijaż, założyłam coś na siebie, złapałam plecak i pobiegłam do samochodu.
Jechałam do szkoły, moja cierpliwość kończyła się kiedy kobieta przede mną jechała 32 km/h, albo nawet starałam się jechać wolniej. Moje wypolerowane, czerwone paznokcie stuknęły w kierownice, ponieważ niecierpliwie spiorunowałam wzrokiem czerwone paznokcie.
- Dalej. Dalej. Dalej!
Zielone światło się zapaliło, więc nacisnęłam nogą na pedał gazu, wyprzedzając inne samochody obok mnie. Zaparkowałam w pierwszym miejscu, które udało mi się znaleźć, wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do klasy. Mój zegarek wskazywał godzinę 10, którą przeklinałam. To pierwszy raz kiedy mój alarm nie zadzwonił na czas.
Otworzyłam drzwi, oczy wszystkich skierowały się na mnie. Stacey odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się, podczas kiedy oczy Justina podróżowały po mojej twarzy i w dół do moich Conversów, uśmiech uformował się na jego ustach.
- Przepraszam za spóźnienie. - Powiedziałam do mojego nauczyciela matematyki zupełnie bez tchu. Położyłam rękę na moich kolanie i pochyliłam się próbując oddychać normalnie.
- Ahh, Panienka Bahati. Miło, że do nas dołączyłaś, tylko ostatnia z klasy. - Uśmiechnął się do mnie sarkastycznie. - Ale, ponieważ jest to twój pierwszy raz blisko końca semestru nie ukaram cię. Teraz usiądź... - Rozejrzał się po klasie szukając miejsca. - ... obok pana Biebera.
Wewnętrznie jęknęłam, jego uśmieszek wzrósł do pełnego uśmiechu podczas gdy Adriany upadł w grymasie. Mozolnym krokiem podeszłam do ławki i usiadłam. Nie było sensu aby wyciągała książki, bo zostało tylko 10 minut lekcji, więc po prostu oparłam twarz na ręce i spojrzałam na tablice. Nie rozumiejąc co się dzieje spojrzałam na Justina, który miał swoje notatki, więc przysunęłam się do niego nieco bliżej.
Spojrzał na mnie pytająco zanim mruknęłam.
- Przepraszam. - Przeniosłam się do mojego pierwotnego miejsca.
- Nie, jest w porządku. - Powiedział przesuwając papier na środek ławki, więc mogłam patrzeć.
- Właściwie to dlaczego się spóźniłaś? - Zapytał, stukając ołówkiem o ławkę. Pochyliłam się do przodu i spojrzałam.
- Problem z budzikiem. - Westchnęłam, pokiwał głową.
- Wiem, że wyglądam paskudnie, więc nie... - Urwałam wiedząc, że prawdopodobnie będzie robić mi uwagi o tym jak paskudnie wyglądam.
- Właściwie wyglądasz naprawdę ładnie. - Stwierdził, popatrzyłam na niego jakby miał 3 głowy. Chwila... Co?! Automatycznie mały rumieniec pojawił się na moich policzkach więc odwróciłam głowę aby nie mógł ich zobaczyć, ale wiedziałam że się myliłam bo zachichotał.
Zadzwonił dzwonek sygnalizujący, że lekcja się skończyła, więc wstałam, ale czekałam na Stacey.
- Budzik? - Zapytała, skinęłam głową. Zachichotała kiedy wzięłam ją pod rękę i zaczęłyśmy wychodzić. Justin wciąż pakował swoje rzeczy, ale czułam jego wzrok na mnie.


Reszta dnia była naprawdę dobra odkąd Justin mnie nie irytował, ale musiałam pamiętać, że to ze względu na nasz 10 dniowy zakład. Jedynym problemem byłą Adriana i jej spojrzenia/grymasy, które pokazywała mi kiedy byłam w pobliżu niej. Zgaduję, że była nieco wkurzona.
Dzień minął mi szybciej niż się spodziewałam, więc Stacey i ja postanowiłyśmy pójść do mnie, aby skończyć jakiekolwiek zadania domowe z dzisiaj. Kiedy udałyśmy się do mojego samochodu usłyszałam gwizd i moje nazwisko.
- KENDALL!
Odwróciłam moją głowę, aby zobaczyć Justin stojącego w słońcu z plecakiem na ramieniu.
- Tak?
- Jedziesz ze mną? - Zapytał od niechcenia tak jak zawsze.
- Co? - Spojrzałam na Stacey zdziwionym wzrokiem, aż powiedziała bezgłośnie.
- Zakład. - Przypomniała mi.
- Oh, tak. - Potarłam czoło myśląc co zrobić, ale Stacey zdecydowała za mnie.
- Idź z nim. Zrobiłam większość zadań. Dodatkowo myślę, że mój tata może mnie potrzebować do pomocy w myciu samochodu. Więc, widzimy się później? - Przytuliła mnie, szepcząc. - Baw się dobrze. - Mrugnęła, kiedy odsunęłam się i ruszyłam do szkoły.
Justin zawołał mnie do siebie, więc zatrzasnęłam swoje drzwi i zamknęłam na klucz idąc do niego.
- Wpadnę odebrać twój samochód, ale idziemy do mnie. - Powiedział, ale oboje szliśmy nieco niezręcznie.
- Oh - Po prostu powiedziałam siedząc w jego identycznym ranger rover, oprócz tego, że był czarny, matowy i jego opony nie były odpicowane jak moje.
- Więc, gdzie jedziemy? - Zapytałam patrząc przez okno.
- Poczekaj. - Uśmiechnął się. Obie przednie szyby opuścił się w dół, kiedy zabrzmiałam muzyka. On rzeczywiście miał dobry gust muzyczny, co było dla mnie szokujące.
- To tutaj. - Oświadczył odciągając mnie od moich myśli, aż zdałam sobie sprawę, że byliśmy na plaży. Wzruszyłam ramionami kiedy wysiadłam z samochodu.
- Muszę się bardziej starać niż to jeśli mam zakochać się w tobie. - Zaśmiałam się kiedy oboje zeskoczyliśmy na piasek.
- Oh, ja to zrobię. To dopiero początek. - Uśmiechnęłam się. - Więc, co my tu robimy? - Zapytałam, ponieważ nie mieliśmy na sobie stroi kąpielowych, a ja nie miałam zamiaru pływać w bieliźnie z nim.
Czekałam na odpowiedź, ale nie wydaję mi się abym ją dodstała, więc spojrzałam na niego. Patrzył na dziewczyny wokół nas, które miały kolorowe bikini.  Przysięgam, że słyszałam jak mówi "cholera" do jednej z nich. Prychnęłam i poszłam szybciej żeby być na przedzie.
- Jesteś świnią. - Stwierdziłam oburzona jego zachowaniem. - Patrzysz na każde kobiety kiedy jesteś na randce? Albo jest specjalna okazja? - Sarkastycznie rzuciłam się na niego, ale on tylko zachichotał.
- Musisz się wyluzować. - Zauważył, na co przewróciłam oczami. To dlatego tak trudno go lubić.
- Co my tu robimy? - Zapytałam ponownie tym razem stojąc przed nim. Położył obie ręcę na moich ramionach i obrócił mnie. Czerwony koc był na piasku z koszem na górze. Zachichotałam nieznacznie, jak on to wymyślił?
- Ty to zrobiłeś? - Podeszłam do niego i usiadłam z nim. Skinął głową, otworzył kosz biorąc jedzenie.
- Kto wiedział, że Bieber jest typem romantyka? - Drażniłam go, westchnął.
- Nie wiesz wielu rzeczy o mnie. - Zachichotałam ponownie.
- Przepraszam, ale to jest strasznie dziwne. Ja nawet cię nie lubię, a jestem na randce z tobą. Siedząc na kocu. Na środku plaży. Przy pikniku. Wszystko romantyczne. - Zatrzymywałam się po każdym zdaniu żeby zebrać wszystko w całość.
- Zamknij się i ciesz się tym, okej? - Rzucił. Okazało się, że jedliśmy grillowane kanapki z serem, które były absolutnie pyszne.
Zjadłam drugą i wyraziłam swoją opinię.
- Są cholernie dobre. - Zaśmiałam się biorąc łyk coli.
- Dzięki. Zrobiłem je. - Moje oczy wyszły z orbit.
- Nie mam mowy. Nie wierzę. - Przełknęłam aż mnie oświeciło. - O mój boże, próbujesz mnie otruć, tak? - Rzuciłam kanapkę i chwyciłam się za szyję symulując odgłosy duszenia.
Zaśmiał się.
- Może. Nie musiałbym być dla ciebie gentelmanem przez 10 dni. - Przestałam się wygłupiać kiedy pomyślałam o tym co powiedział.
- Jeśli jestem taki utrapieniem może powinniśmy przestać. - Powiedziałam czując, to zabolało, że byłam takim problemem.
- Nie. Nie jesteś taka zła. - Uśmiechnął się, a ja spuściłam głowę starając się ukryć rumieńce na policzkach. Rumienie się w najgłupszych i najdrobniejszych sprawach, to jest denerwujące. Kiedy sięgnęłam po mój telefon, Justin wyrwał mi go i rzucił około 5 metrów od nas w piasek.
- Justin! - Krzyknęłam. - Co ty robisz?!
- Ugh! - Wstałam i pobiegłam szukać mojego telefonu. Nie patrząc dokąd idę weszłam na coś ostrego powodując że upadłam. Krzyknęłam jak moje ręce przyszły mi na ratunek aby zatrzymać moją twarz od spotkania z piaskiem. Czułam ostry ból pochodzący z mojej stopy, jęknęłam, a śmiech Justina zadzwonił mi w uszach.
- Ty. - Śmiech- - Upadłaś. - Śmiech
Przeturlałam się na plecy i usiadłam.
- Zamknij się idioto. To boli. - Popatrzyłam w dół mojej stopy, która była rozcięta po środku i sączyła się z niej krew. Patrząc w górę zdałam sobie sprawę, że Justin również dołączył do mnie.
- O mój Boże. - Mruknął, a patrząc na moją stopę i rzec która to spowodowała - połamana szklana butelka.
- Co za dupek zostawił to tutaj? - Podniosłam butelkę i rzuciłam ją dalej. Justin potrząsnął głową i spojrzał tępo na moją ranę.
- Czy to nie jest ta część, kiedy porywasz swoją koszulę i obwiązujesz nią ranę? - Śmiesznie zapytałam, brzmiałam jak postać z filmu lub książki.
- Jeśli chciałaś żebym rozerwał moje ubranie, mogłaś po prostu powiedzieć. - Justin uśmiechnął się, czując się dumnym ze swojego komentarza. Uderzyłam go w ramię, jęknął, a moja stopa zaczęła piec. Emocje na jego twarzy przerodziły się w niepokój, gdy ściągnął koszulkę.
Drogi Panie, dlaczego? Dlaczego mi to robisz?
Jego klatka piersiowa była wyrzeźbiona, że wyglądało jakby został stworzony przez Bogów. Jego tors był doskonały i twardy, że chciałam po prostu przebiegnąć po nim palcami. PRZESTAŃ KEDNALL. PRZESTAŃ TERAZ!
- O. Mój. Boże. - Nieświadomie szepnęłam do siebie, ale wiedziałam, że to usłyszał bo śmiał się do siebie. Owinął koszulkę wokół mojej stopy aby zatrzymać krwawienie. Poczołgał się do mojego telefonu, chwytając go prawą ręką, lewą musnął mnie nieznacznie. Czułam się nieswojo z tym, że dotykał mnie w ten sposób. Chyba powinnam się przyzwyczaić.
Pomógł mi wstać, jedną rękę zarzuciłam na jego szuję, a jego ręce były owinięte wokół mojej talii.
- Jest... eem... Jest w porządku. Mogę chodzić. - Niepewnie wysunęłam rękę z jego szyi opuszczając ją wzdłuż mojego ciała.
- Okej - Stwierdził chowając ręce w kieszeniach. - Chyba powinniśmy iść. Robi się późno. - Weszliśmy do jego samochodu, dopóki nie zorientował się, że zostawił wszystkie rzeczy na piasku. Wrzucił swój telefon do samochodu i pobiegł to posprzątać zostawiając mnie samą.
Oparłam głowę na oparciu siedzenia, starając się zrelaksować, ale jego telefon nieustannie brzęczał co mi na to nie pozwalało. Jęknęłam, jego telefon zadzwonił dwa razy, a następnie w dalszym ciągu sygnalizował, że dostał wiadomość co 10 sekund.
- Co do... - Chwyciłam jego telefon próbując znaleźć sposób aby go zamknąć, gdy tekst przykuł moją uwagę.
'Kochanie, czekam na ciebie. Mój dom. Nie ma nikogo w domu ;)'
'Mam na sobie twój ulubiony... nic'
Moja twarz zmarszczyła się z obrzydzenia, czułam, że jedzenie, które jedliśmy podniosło się do góry mojego gardła ponownie.
- Co ty do cholery robisz?! - Justin wyrwał telefon z mojej ręki patrząc na mnie wkurzony.
- Twój telefon ciągle wydawał jakieś dźwięki, ponieważ dziwka...dziewczyna, Adriana chce abyś przyszedł i... i... nie jestem w stanie powiedzieć tego co ona chce zrobić dla ciebie, ponieważ to jest całkowicie brudne i obrzydliwe. - Potrząsnęła głową próbując pozbyć się wszelkich myśli i wizualizacji wyrytych z mojej głowie.
Popatrzył czy droga była wolna przed odjazdem.
- Przede wszystkim nie powinnaś jej odczytywać. Jest taka rzecz, która nazywa się "prywatność", słyszałaś o niej? - Splunął na mnie.
- Mówisz! Ja nie chciałam patrzeć. Chciałam po prostu to zamknąć! - Mój głos podniósł się pod koniec, co sprawiło, że cisza wokół nas wydawała się znacznie większa.
Cisza, która ogarnęła podróż została przerwana przez Justina.
- Ona nie jest moją dziewczyną.
Mój mózg nie mógł pojąć dlaczego on mi o tym mówi. Co to ma wspólnego ze mną?
- Więc jest twoją kumpelą do pieprzenia? - Zauważyłam, że wygląda na dużo mnie rozbawionego niż myślałam. Potrząsnął głową wciąż patrząc na drogę przed sobą.
- Niezupełnie, ale jestem nią zmęczony. - Jęknął.
- Serio? Nie uważasz, że ze sposobu jak się zachowujecie w szkole, sprawiasz wrażenie, że jedyną rzeczą, która wy chcecie robić w swoim wolnym czasie to dostanie jej. - Roześmiałam się lekko na końcu pamiętając o czasach, gdy Stacey i ja myślałyśmy,  że to jego Chihuahua.
- Niestety, nie - Przeciągnął "i", wzdychając później. - W każdym razie, po co te wszystkie pytania? Dlaczego chcesz wiedzieć? - Uśmiechnął się i pochylił się lekko zaintrygowany moją odpowiedzią.
- Nie wiem. Właśnie zastanawiałam się dlaczego ona trzyma cię przy sobie skoro nawet jej nie lubisz. - Mówił mój umysł, ale zataiłam prawdziwe pytanie, dlaczego on był nią zmęczony.
- Co z tobą? - Zapytał tym razem.
- Co ze mną?
- Dlaczego jesteś taka nieczuła, denerwująca chłopaków? - Zaśmiał się właśnie kiedy dotarliśmy do szkoły. Byłam zaskoczona z jego ostrych słów, spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Potrząsnął głową, starając się opanować śmiech, ale przestał, gdy zobaczył moją twarz.
- J..Ja przepra... - Położył dłoń na swojej klatce piersiowej, kiedy mówił, ale ja pokręciłam głową.
- Oszczędź sobie Justin. Twoje przeprosiny nie mają sensu, więc nawet nic nie mów. - Mój głos drżał pod koniec dając mi znać, że zaraz się rozpłacze, więc otworzyłam drzwi i zamknęłam je trzaśnięciem. Kuśtykając do mojego samochodu usłyszałam, że Justin otwiera drzwi i zamyka, kroki stawały się coraz głośniejsze.
- Kendall, poczekaj. - Zawołał, kiedy byłam w samochodzie. Odwróciłam się do tyłu samochodu i wytarłam łzy, bo nie mogłam pozwolić aby Justin tak mnie zobaczył. Odpalając silnik, wyjechałam z miejsca, Justin uderzył w moje okno swoją dłonią.
- Co?! - Syknęłam, otwierając okno.
- Przepraszam. Nie chciałem. Ja nie... - Urwał nie wiedząc co powiedzieć, oblizał wargi patrząc dookoła, a potem na mnie.
- Nie wiesz nic o mnie. Więc po prostu się zamknij! - To uczucie mrowienia znowu się zaczęło w moich oczach. - Jestem na 99% pewna, że nie zakocham się w tobie i, że wygram. A kiedy już wygram... Zamierzam cię poprosić, żebyś mnie kurwa zostawił w spokoju. - Zamknęłam moje okno z powrotem, nie dając mu szansy na odpowiedź i pojechałam do domu.

Justin's pov
Jęknąłem patrząc jak odjeżdża.
- Kurwa. - Kopnąłem pustą puszkę z frustracji. Nie mogłem pozwolić jej tak myśleć, w każdym razie nie o mnie. Jestem tak daleki od tego, co wszyscy o mnie myślą, że jestem, jestem zdeterminowany, chcę przynajmniej sprawić, aby ona poznała prawdziwego mnie. Niektóre rzeczy może i są prawdziwe, jestem trochę kobieciarzem, ale jestem już tym zmęczony.
Wiele dziewczyn rzucało się na mnie, ale nie sądzę, że dużo aż do początku tego roku. Chcę żeby to się zmieniło i Adriana okazała się być mi najbliższa, bo każdy inny postrzega mnie jako gracza. Wszystko zaczyna się jak normalny związek, a potem kończy się bardziej fizycznie, co było ostatnią rzeczą jaką chcę, jednak mam problemy z powstrzymywaniem się.
Po obejrzeniu tego, po prostu poszedłem, obiecałem sobie, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby ona zakochała się we mnie. Moja reputacja jest zagrożona, ale nie będzie, bo nie zamierzam się w niej zakochać, prawda?

* Tekst jest z piosenki Ne-yo "Let me love you"


Mamy 3 rozdział. W sumie, szybciej niż chciałyśmy, hah. Mamy już przetłumaczone parę rozdziałów w przód, ale będziemy je publikować stopniowo.

Kochamy Was i dziękujemy za ponad 470 wejsć!
J & N.

środa, 28 sierpnia 2013

002 - "Czekaj, co?"

Szkoła dzisiaj strasznie się ciągnęła. Jak zwykle jechałam ze Stacey, ale tym razem, przejeżdżając udałyśmy się do Starbucksa po Frapuccino. Właśnie był koniec 4 lekcji, a czułam, że powinieno być ich 6. Jęknęłam wstając z mojego krzesła z matematycznej klasy i powlokłam się do mojej szafki. Stacey powiedziała mi, że spotkamy się w bufecie na lunchu, więc wrzuciłam torbę do mojej szafki i poszłam na dół.
Kilka osób pomachało mi kiedy ich mijałam, uczynili mój dzień trochę lepszym. Nie byłam najbardziej popularną dziewczyną w szkole, ale nie byłam kompletnym wyrzutkiem. Byłam... gdzieś pomiędzy. Chwyciłam mój obiad, udałam się na zewnątrz gdzie były stoliki, rozglądając się za Stacey. Wreszcie ją znalazłam i szłam do niej, gdy ktoś wpadł na mnie od tyłu niemal sprawiając, ze upadłam.
- Przepra- - Rozległ się głos za mną, ale zatrzymał się kiedy się odwróciłam. - Właściwie to nie. - Uśmiechnął się.
- Idiota Justin. - Spojrzałam na niego, podczas gdy on uniósł ręce do góry w geście poddania. - Widzę, ze twoje potężne ego wróciło po tym, jak w dużym stopniu byłeś zdruzgotany wczoraj. - Uśmiechnęłam się do niego wiedząc, że to go drażni. On tylko się zaśmiał co mnie zaskoczyło.
- Wczoraj miałaś szczęście. Pokonałbym ciebie i ty to wiesz. - Roześmiał się w moją twarz, szydząc ze mnie. - Wszystko jedno. - Mruknęłam, odwracając się. Zagwizdał, powodując że krew napłynęła do moich policzków, więc szybciej dobiegłam do stolika.
- Co powiedział tym razem? - Zapytała Stacey grzebiąc w zielonej sałacie na jej talerzu.
- Nic ważnego, jak zwykle - Spojrzałam na nią, aby zobaczyć jak uważnie na mnie patrzyła.
- On naprawdę mnie irytuje. - Jęknęłam i grzebałam w moim twardszym jedzeniu niż naprawdę powinno być.
- Wiem, że to robi. Osobiście uważam, że nie jest tak źle. Wystarczy trochę gwiazdorzyć. - Wzruszyła ramionami, patrząc na niego przelotnie. Pokręciłam głową z naiwności mojej przyjaciółki gdy kontynuowała.
- Właściwie, myślę że on szykanuje ciebie, bo się mu podobasz.
Niemal zakrztusiłam się swoją sałatką.
- Żartujesz, prawda? - Zapytałam. Roześmiała się, kręcąc głową. Właśnie, kiedy miałam się odezwać, coś przeleciało i wylądowało na naszym stoliku. Był to kawałek papieru na którym było coś napisane. Rozłożyłam papier, przeczytałam:
"Zobacz, ponownie pokazujesz swoje seksowne nogi. To dla mnie? ;)" - Prychnęłam, pokazując papier Stacey, która patrzyła na mnie "oh-miałam-rację" wzrokiem.
Odwróciłam się do Justina, który siedział z Ryanem i Chazem. Nigdzie nie widziałam Adriany, co było dużo lepsze. Nie wiem kim jest dla Justina. Przyjaciółką? Kumpelą do pieprzenia? Jego dziewczyną? Tak naprawdę nikt nie wiedział ze wiele, przypuszczam, że uczepiła się jego ze wszystkich sił i to było cholernie irytujące.
- Oczywiście, że to dla ciebie. - Krzyknęłam sarkastycznie do stolika przy którym siedział. Ludzie byli zbyt zajęci swoimi rozmowami by nas zauważyć, choć Justin był panem popularnym. Wsunął swoje nogi na stolik kiedy uniósł brwi.
- Wiedziałem to. - Uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami.
- To był sarkazm, idioto - Spiorunowałam go wzrokiem. On tylko patrzył na mnie mrużąc oczy sprawiając że czułam się tego świadoma. To było jakby badał każdą część mnie.
- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? - Szczerze zapytał. Właśnie miałam splunąć inny dowcipny komentarz do niego, dopóki tego nie powiedział.
- Czekaj, co?
- Zapytałem dlaczego mnie nienawidzisz. - Wstał ze swojego miejsca i podszedł do połowy boiska. Również wstałam i podeszłam do niego.
- Nie nienawidzę cię. - Mówiłam szczerze, ta rozmowa była zupełnie inna niż zwykle. - Nienawiść to bardzo mocne słowo. Ja po prostu nie lubię cię.
Roześmiał się rozglądając po gromnym boisku, ale potem przeniósł wzrok na mnie.
- Wiesz, jeśli dałabyś mi szansę, założę się, że mogłbym sprawić abyś mnie pokochała. - Uśmiechnął się do mnie, jego oczy błyszczały w słońcu.
- Więc chcesz żebym dała ci szansę, abyś sprawił, że się w tobie zakocham? - Zapytałam absurdalnie. - Err, nie, dziękuję. - Odrzuciłam pomysł i zaczęłam się odwracać, dopóki znowu nie otworzył swoich dużych ust.
- Chyba, że boisz się, że faktycznie się we mnie zakochasz.
Zamknęłam swoje oczy, zacisnęłam moje piąstki i odwróciłam się.
- Nie boję się. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Wówczas to zrób. I żeby było ciekawiej, mam tylko 10 dni żeby to zrobić. - Jego ego świeciło tak mocno, że chciałam uderzyć go w brzuch.
- C-c-czekaj. - Położyłam moje ręce przed siebie. - Mówisz, że zamierzasz sprawić abym się w tobie zakochała w 10 dni? - Skinął dumnie głową zanim Ryan i Chaz dołączyli do niego.
- Justin. - Ryan ostrzegł go, ale Justin podniósł rękę aby przestał mówić.
- Dobrze. - Poddałam się dając mu to czego chciał, bo wiedziałam że to pójdzie po mojej myśli. - Kendall. - Tym razem Stacey ostrzegła mnie, ale dałam jej spojrzenie.
Justin uśmiechnął się, a ja kontynuowałam. - Masz 10 dni, a do końca roku zostało 10 dni, jeśli się w tobie nie zakocham albo ty we mnie, to musisz robić co zechcę. - Szturchnęłam jego klatkę piersiową, która okazała się być zaskakująco twarda. Wow, on musi mieć gorący sześciopak. Oh Boże, Kendall przystopuj.
- I jeśli ty nie zakochasz się we mnie będziesz robić to co zechcę. - Jego twarz pochyliła się bliżej mojej, więc teraz nasze nosy się dotykały. Para dosłownie kipiała mi z uszu na to jakim on był dupkiem.
- Zobaczymy tylko kto zakocha się w kim. - Uśmiechnęłam się do niego przyglądając się mu.
- Przypieczętować umowę pocałunkiem? - Wyszeptał nachylając lekko głowę. Nigdy nie byłam tak blisko niego, więc to ma swój skutek. Prawdopodobnie wyglądałam jak jeleń złapany pomiędzy reniferami, dopóki nie odzyskałam zmysłów.
- Jeszcze nie, kochanie. - Zagruchałam do niego cofając się, uśmiechnęłam się. Uśmiechnął się, kiedy odwróciłam się chwytając Stacey, podejmując ucieczkę z bufetu.
- Co ty kurwa właśnie zrobiłaś!? - Krzyknęła
Pokręciłam głową.
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia.

***

Tej nocy w ogóle nie mogłam spać. Mój umysł cofnął się z powrotem do umowy z Justinem. Część mnie była przerażona, bo gdybym nie wpadła na niego to gówno by się nie zdarzyło. Będzie mógł kazać mi zrobić wszy-s-tko. To daje mu pozwolenie na zrobienie przeze mnie najbardziej głupiej, idiotycznej, żenującej rzeczy w cały wszechświecie, ja nie mogłabym zrobić z tym absolutnie nic. Ale znowu, mam ten sam chwyt nad nim. Mogłabym sprawić, że on zrobi to samo.
Ciągle wierciłam się w mojej kołdrze, próbując znaleźć jakieś pocieszenie, ale nie udało mi się tego zrobić.
Co zrobić, jeśli rzeczywiście się w nim zakocham? Usiadłam z szeroko otwartymi oczami na myśl która wpadła mi do głowy. Pokręciłam głową na taką możliwość, zdałam sobie sprawę, że moja niechęć do Justina była zbyt duża na to, aby to zmienić w zaledwie 10 dni. Był irytującym dupkiem od początku szkoły i przez te 10 dni z pewnością nie zamierzałam zmienić o nim opinii. Prawda?
Jęknęłam, opadając z powrotem na łóżko, zamknęłam oczy próbując ponownie zasnąć.


No i mamy kolejny rozdział! Staramy się tłumaczyć jak najszybciej, a że ten rozdział jest dosyć krótki wstawiamy go 2 dni przed terminem. :) Co o nim sądzicie? 

J & N.

piątek, 23 sierpnia 2013

001 - "Graj!"

Nareszcie kończy się mój stary rok, za który nie mogę być już bardziej wdzięczna. W końcu mogę uciec od tych niekompetentnych dziwek i zdzirowatych suk. Moim marzeniem jest pójście do college'u w Los Angeles, aby robić to co kocham.
Podczas ostatnich 2 tygodni semestru, nie mogłam się doczekać, aby dostać się do tej szkoły, a z dniem na dzień. Ale był taki dzień, że złapałam butelkę wody Fiji (w które mama co tydzień zaopatrza nam lodówkę) i chwyciłam po prostu kluczyki od mojego Range Rovera. Moi rodzice kupili mi go jako prezent na szesnaste urodziny, a kochałam ten samochód od wieków. Udało mi się pomalować go na fioletowo-niebiesko oraz na czerwono felgi, które były wyraźnie widoczne poprzez wszystkie opony.
Po przejechaniu rundy, zatrzymałam samochód na jej podjeździe, trąbiąc. Moja najlepsza przyjaciółka, Stacey otworzyła drzwi od swojego domu z kawałkiem tosta w ustach, zarzucając swą torbę na ramię.
- IDĘ KENDALL! JEEZU! - krzyknęła, na co ja tylko zachichotałam.
- Też dobrze cię widzieć, Stacey. - powiedziałam kiedy siedziała już w moim samochodzie zapinając pasy bezpieczeństwa.
- Ładne spodenki - skomentowała, gdy już skończyła przegryzać swojego tosta, aby nie upuścić żadnych okruchów
- Dzięki. Widzę, że masz na sobie bluzkę, którą ci kupiłam. - uśmiechnęłam się.
- TAK! Dziewczyno, wiesz.. nosiłabym ją codziennie gdybym tylko mogła. Kocham ją tak bardzo. -
Uderzyła mnie lekko w rękę, na co znów się zaśmiałam. Boże, kocham Stacey. Jesteśmy przyjaciółkami odkąd w 3 klasie, stanęłam przeciwko pewnym wrednym dziewczynom, które zastraszały ją. Chciałabym zawsze być zadziorna zadziorna i bezczelna, jednocześnie. My po prostu stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami przez przypadek.
Zaparkowałam samochód w jednym z moich ulubionych miejscach na parkingu. Stacey szybko wyskoczyła z samochodu, a ja wyciągnęłam moją torbę z bagażnika. Obie weszłyśmy do korytarzu i starałyśmy się znaleźć nasze szafki.
- Więc, kiedy w końcu dowiemy się czy dostałyśmy się do UCLA*? - zapytałam odwracając głowę do tyłu. Zmarszczki pojawiły się na czole Stacey kiedy myślała nad wymyśleniem jakiejś sensownej odpowiedzi.
- Myślę, że do dwóch tygodni. Najprawdopodobniej pod koniec ich. - Skinęłam głową przed zaczęciem żałowania tego.
- Ugh - jęknęłam z obrzydzeniem na widok przede mną. Kurewski człowiek, król tego lata i królowa puszczania się jak dziwka wysysali siebie nawzajem na twarzy, tuż przy mojej szafce. - To jest po prostu obrzydliwe - zmarszczyłam nos, podczas gdy ich języki walczyły tak, jakby śmierć i życie od tego zależało. Stacey dołączyła się do mnie, jeżeli chodzi o wygląd przerażenia i obrzydzenia.
Niepewnie podeszłam do nich, żaden z nich nie zauważył mnie.
- Czy zamierzacie złapać trochę powietrza? - rzuciłam, ale nie zatrzymali się. W rzeczywistości, tym razem, suka roku, Adrianna przyciągnęła, kurewskiego mężczyzny, Justina, a on wsunął swoją rękę pod jej koszulkę.
- Drogi Boże, przestańcie! - krzyknęłam - Proszę, przestańcie ssać siebie wzajemnie i ruszcie się kurwa stąd!
Tym razem oboje wstrzymali się, patrząc na mnie ze śmiercią w oczach, chociaż, ani trochę mnie nie przerażali. Popchnęłam ich, sprawiając, że Justin oraz Adriana potknęli się. Podeszłam do swojej szafki. Stacey opuściła mnie informując, że musi porozmawiać z nauczycielem przed lekcją. Po jej wyglądzie wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Wszystko jedno, suko! - Adriana pisnęła, przewróciłam oczami i zignorowałam ją.
- Jesteś po prostu zazdrosna. - Justin uśmiechnął się z wyższością, gdy pochylił się wkładając marynarkę na ciało z tyłu szafki. Zaśmiałam się. - Zazdrosna? O co dokładnie?! - Zatrzasnęłam swoją szafkę wiedząc, że wzięłam wszystkie właściwe książki na dzisiaj.
- Zazdrosna, bo nie możesz mnie tak pocałować? - Uśmiechnął się po raz kolejny. On nie ma pojęcia, jak bardzo chcę wymazać mu ten mały uśmieszek z twarzy. - HA! Tak, jasne... Wolałabym pocałować martwe ryby. - Warknęłam na niego co wydawało się uczynić go pewniejszym siebie. Co jest z tym chłopakiem? Przyciągnął Adriane bliżej ciała, owijając rękę wokół jej wąskiej talii, za co ona w zamian patrzyła na niego jak na kawałek mięsa.
- Chodź... wszyscy wiemy jak bardzo za mną szalejesz Ken.
On poważnie irytuje mnie do szpiku kości. Nie mam powodu, żeby naprawdę go nienawidzić, ale on wie jak mnie zdenerwować.
- Nie Justin. Myślę, że wszyscy wiemy jak bardzo się wkopałeś. - Odpowiedziałam sugerując, że był pochłonięty sobą i miał ego wielkości wszechświata. - I... nie mów na mnie Ken. Tylko ludzie, których lubię i moi najlepsi przyjaciele mogą tak na mnie mówić. Rozumiesz?
On tylko się zaśmiał widząc jak bardzo mnie to irytowało, więc postanowiłam, że najlepiej będzie jak stąd pójdę. Modliłam się by resztę dnia być z dala od pary z piekła.
Ale oczywiście myliłam się. Ostatni był wf i Bóg wie jak bardzo go nienawidzę. W połowie dziękowałam Bogu, że Adriana nie uczęszczała w moich lekcjach wychowania fizycznego, w przeciwnym razie wszyscy bylibyśmy świadkami kolejnej sceny "Bóg wie co". Byłam po prostu zła, że Justin był w mojej klasie.
Niespodziewanie nasz nauczyciel postanowił grać w koszykówkę, która była o wiele lepsza biorąc pod uwagę, że faktycznie ją lubię i mogę grać.
- Dobra ludzie, jest koniec roku, więc mam zamiar być łagodniejszy dla was wszystkich. Więc koszykówka jest naprawdę interesująca, chłopcy kontra dziewczyny.
- Biorę Kendall - Stacey automatycznie powiedziała wiedząc jak dobra jestem i jak bardzo kocham grać. Inne dziewczyny zgodziły się dzięki czemu przybiłyśmy sobie piątki. Gdy były przytulone do siebie zrobiłam mała motywacyjną mowę.
- Zamierzamy to wygrać, ludzie. I nie zamierzam aby dupek-Bieber wygrał. Częściowo dlatego, że go nie lubię, ale głownie dlatego, że jeśli wygra, jego ego urośnie do maksimum i nie sądzę, że możemy na to pozwolić. - Wszyscy wybuchnęli śmiechem, kiwając głowami w porozumieniu kiedy ja i Stacey skandowałyśmy.
- Zjemy ich. Połkniemy ich. Wyplujemy. NIE PEDAŁOM!
Wszyscy dostali napadu śmiechu, kiedy skończyłyśmy naszą pieśń, która była w teledysku do "Yes" LMFAO. Zajmując pozycje, stałam pośrodku boiska w małym kole, spodziewałam się, że Justin stanie przede mną. Przecież był kapitanem naszej oficjalnej, szkolnej drużyny.
- Będziesz na dnie, Bieber. - Warknęłam do niego, szeroki uśmiech był na mojej twarzy. Przysunął swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej, na początku myślałam, że zamierza mnie pocałować, byłabym skłonna do uderzenia go kolanem w klejnoty, ale myliłam się.
- Przekonamy się o tym Bahati - Prawie bezgłośnie szepnął do mnie.
- Gotowi? - Zapytał trener trzymając piłkę między nami, gotowy do podrzucenia w górę. Skinęliśmy naszymi głowami, zanim wyrzucił piłkę wysoko w powietrze. Oboje podskoczyliśmy na huk, ale zaletą Justina jest 175 wzrostu nad moim 158 pozwoliło mu zawładnąć. W ciągu kilku sekund udało mu się rzucić piłką we mnie i do siatki.
Ogromny uśmiech był otynkowany na jego twarzy dzięki czemu rosła we mnie irytacja wobec niego. ‘On zaraz dostanie’ Obiecałam sobie, wcześniej ponownie chwytając piłkę z ziemi i zaczynając grę ponownie.

Ponieważ lekcja mijała na wynikach bardzo podobnych, teraz było 32-32. Byliśmy zdyszani, ale byłam zdeterminowana aby wygrać.
- Poddaj się Behati. Nie masz szans. - Justin spojrzał na mnie chytrze.
- Myślisz, że dotarliśmy tak daleko przede wszystkim po to, Bieber?! - Zadrwiłam, obserwując jak opuszcza głowę zanim poszedł do reszty swojej drużyny aby porozmawiać.
Zrobiłam to samo z moją drużyną.
- Okej, dziewczyny. Zrobiłyśmy to bardzo dobrze... teraz musimy utrzymać pozycje i zdobyć jeszcze jeden kosz. Może trzy punkty. Rozumiecie? - Wszystkie skinęły głowami zanim złapałam piłkę z powodu ostatniej punktacji zespołu Justina.
- Zaczynamy! - Krzyknął nasz trener informując, że możemy zaczynać nasze ostatnie 20 sekund z naszej gry. Trafiłam piłką obok Ryana, ubiegłam Chaza, ale Justina stał w drodze. Próbując ominąć go, pochylił się naprawdę blisko mojego ucha.
- Cholera. Masz takie seksowne nogi, Ken. - Szepnął.
Moje oczy wyszły z orbit, moje stopy stały w miejscu jak moja ręka tylko odbijała piłkę w górę i w dół.
- Co?! - W końcu odzyskałam moje zmysły, ale potem zrozumiałam, że piłka nie była w moich rękach. Justin odbijał piłkę z dala ode mnie jak się uśmiechał i śmiejąc się zdobył 2 punkty, podnosząc wynik jego drużyny do 34.
Stacey podbiegła do mnie zszokowana.
- Miałaś czysty strzał! Co się stało? - Spojrzałam na Justina, a potem na nią.
- Chłopak zagrał nie czysto... jest w porządku. Mam zamiar zrobić wszystko aby wygrać Stace. Wystarczy patrzeć.
Kiedy znowu usłyszałam gwizdek wraz z Justinem próbowałam zdobyć piłkę, tuż przed zdobyciem uśmiechnął się do mnie, jego duma świeciła.
Połknęłam swoją godność przed uruchomieniem jej prosto przed nim, umieszczając rękę na jego kroczu.
- Nie wierzę, że to robię. - Pomyślałam. - Zdobądź to dla drużyny Kendall. Dla drużyny.
- Jak ci się podoba, Bieber? - Mówiłam uwodzicielsko zanim wytrąciłam piłkę z jego ręki ścigając się w dół boiska z tym. Zbliżając się do zewnętrznego pół okręgu odwróciłam się, posyłając mu uśmieszek przed wyrzuceniem piłki jak gwizdek zasygnalizował koniec czasu.
Piłka była jeszcze w powietrzu pokonując drogę do kosza. Wszystkie oczy wędrowały za piłką, wszystkie dziewczyny modliły się żeby się udało, wszyscy chłopcy mieli nadzieję, że nie trafię.
Piłka obróciła się na pierścieniu przed zatopieniu w siatce i spadła na ziemię powodując, że wszystkie dziewczyny wiwatowały a chłopcy jęknęli  z naszego zwycięstwa.
- TAK! - Wrzasnęłam, a następnie zajęłam się koleżankami z mojego zespołu.
- Jak zdobyłaś od niego piłkę? - Zapytała Stacey na co moje policzki zrobiły się czerwone.
- Powiedzmy, że była to sytuacja bliska i osobista. - Mrugnęłam do niej, zamieszanie pojawiło się na jej twarzy, ale potem zniknęło kiedy zrozumiała o co chodzi.
- O mój boże! - Roześmiała się kiedy podnosiła piłkę.
- YO! Kendall. To nie było fair. - Skarżył się Justin poważnie zirytowany, że został pokonany przez dziewczyny.
- Oczywiście nie było, Justin. Zostałeś pokonany przez dziewczyny! - Śmiałam się z niego. - To ty zacząłeś grać brudnie. - Zauważyłam, gdy on przeczesał ręką swoje włosy.
- Ja...ale...ty... - Przerwałam mu.
- Lepszy następnym razem, gorący strzał. - UśmiechnęłaM się rzucając piłką w niego, którą udało się mu złapać, choć rzuciłam ją z dużą prędkością.
- Chodź. Chodźmy się przebrać. - Zaproponowałam Stacey przedtem odwracając się tylko raz, aby zobaczyć zirytowaną i złą twarz Justina. Chłopak, który mnie ucieszył.

Potem poszłam ze Stacey, pojechałam do domu chcąc nic więcej niż tylko pójścia do mojej sypialni i snu. Otworzyłam drzwi widząc, że moje rodzice byli w domu.
- Cześć mamo, tato. Jak minął wam dzień? - Zapytałam rzucając torbę na kanapę razem ze mną.
- Hej skarbie. Dobrze, a jak tobie? - Zapytała uśmiechnięta. Uśmiechnęłam się myśląc o tym jak skopałam Justinowi tyłek. - Był niesamowity, mamo.
Patrzyła w dół na dokumenty leżące przed nią. Moja mama pracuje w branży muzycznej,  była znana całkiem dobrze za pomoc na start rozpoczynających karierę ludzi. Będzie na "polowaniu" na nowych artystów muzycznych.
- Znaleźć kogoś? - Zapytałam, wiedząc co dzieje się w jej umyśle.
Pokręciła głową trochę rozczarowana.
- Na razie nie. Firma chce aby niedługo ja kogoś znalazła, jednak... Będę musiała pojechać do LA w poszukiwaniu. - Skinęłam głową kiedy ona poszła dalej. Mój tata również wahał się przez dokumenty, przeważnie jego klienci również biorąc pod uwagę, że był księgowym. Wiedząc, że moi rodzice mieli prace wyższej klasy, powiedziałabym, że byliśmy bardzo szczęśliwi i błogosławieni mając takie życie. Z pewnością zaczęli pracować po swojemu jakoś po 2005 roku.
- Cóż, mam zamiar iść do łóżka. - Obojgu dałam całusa i właśnie miałam wchodzić po schodach kiedy moja mama mnie zawołała.
- Tak, mamo? - Zapytałam, trochę zirytowana, bo wszystko czego chciałam to moje miękkie łóżko.
- Rozmawiałam z kimś dzisiaj i udało mi się pociągnąć za sznurki dla mnie, dla ciebie. - Wyjaśniła, myląc mnie trochę.
- Co proszę?
Zachichotała przed kontynuowaniem. - To znaczy, że ja, twoja mama, najwspanialsza mama na świecie, mam dla ciebie... przesłuchanie... do...
- O mój boże, mamo, wypluj to! - Krzyknęłam coraz bardziej niecierpliwa, ale śmiałam się nieznacznie z tego jak dziwna ona jest.
- Victoria Secret! - Dokończyła. Moja szczęka opadła. - Wiem, że kochasz modę i wszystko, mam znajomą, który tam pracuje. Dostałaś przesłuchanie bycia aniołem dla ich firmy. - Krzyknęła ze zdumienia i radości.
- MAMO! - Krzyknęłam przytulając ją. - To niesamowite! - Uśmiechnęłam się, ale potem wróciłam myślami jak to każdy model jest niesmowity i jestem... ja. - Ale czy na pewno będę dla nich odpowiednia? To znaczy, nie jestem niesamowita jak inni, i nie wiem... - Ciągnęłam dalej, ale przerwała mi.
- Przestań. Będziesz idealna Kendall, to w przyszłym tygodniu. Teraz możesz iść do swojego ukochanego łóżka. - Roześmiała się, pocałowała lekko mój policzek.
- Dziękuję mamo. Naprawdę jesteś najlepsza. - Pocałowałam ją w policzek, zanim wreszcie poszłam spać.


* UCLA - Uniwersytet Kalifornijski, w Los Angeles

Witamy z pierwszym rozdziałem! Jak Wam się podoba? :)

J & N.

środa, 21 sierpnia 2013

Prolog + pierwsza notka

"Kendall nienawidzi Justina

Justin nienawidzi Kendall

Czy 10 dni coś zmieni pomiędzy nimi?

- Więc chcesz żebym dała ci szanse? Abym się w tobie zakochała? - Zapytałam

- I żeby było ciekawiej, mam tylko 10 dni żeby to zrobić. - Jego ego świeciło tak mocno, że chciałam uderzyć go w brzuch.

- Dobrze. - Poddałam się dając mu to czego chciał, bo wiedziałam że to pójdzie po mojej myśli. - Zobaczymy tylko kto zakocha się w kim. - Uśmiechnęłam się do niego przyglądając się mu."

Cześć! 
Z tej strony @irishsexygod i @iluvmyhazz. Chciałybyśmy przywitać Was na nowym tłumaczeniu FanFiction z Justinem Bieberem - "10 days" pisanego przez cudowną luvbieber4eva. 
Obydwie będziemy tłumaczyć rozdziały, pierwszy pojawi się w niedziele, a kolejne będą dodawane co tydzień lub dwa. Mamy nadzieję, że spodoba Wam się nasze tłumaczenie, jak i FanFiction.
Jeżeli ktoś chce być informowany, niech napisze swoją nazwę tt, tumblra lub gg w komentarzu (:



Dziękujemy za cudowny szablon od @biebzuhl
J & N.