środa, 28 sierpnia 2013

002 - "Czekaj, co?"

Szkoła dzisiaj strasznie się ciągnęła. Jak zwykle jechałam ze Stacey, ale tym razem, przejeżdżając udałyśmy się do Starbucksa po Frapuccino. Właśnie był koniec 4 lekcji, a czułam, że powinieno być ich 6. Jęknęłam wstając z mojego krzesła z matematycznej klasy i powlokłam się do mojej szafki. Stacey powiedziała mi, że spotkamy się w bufecie na lunchu, więc wrzuciłam torbę do mojej szafki i poszłam na dół.
Kilka osób pomachało mi kiedy ich mijałam, uczynili mój dzień trochę lepszym. Nie byłam najbardziej popularną dziewczyną w szkole, ale nie byłam kompletnym wyrzutkiem. Byłam... gdzieś pomiędzy. Chwyciłam mój obiad, udałam się na zewnątrz gdzie były stoliki, rozglądając się za Stacey. Wreszcie ją znalazłam i szłam do niej, gdy ktoś wpadł na mnie od tyłu niemal sprawiając, ze upadłam.
- Przepra- - Rozległ się głos za mną, ale zatrzymał się kiedy się odwróciłam. - Właściwie to nie. - Uśmiechnął się.
- Idiota Justin. - Spojrzałam na niego, podczas gdy on uniósł ręce do góry w geście poddania. - Widzę, ze twoje potężne ego wróciło po tym, jak w dużym stopniu byłeś zdruzgotany wczoraj. - Uśmiechnęłam się do niego wiedząc, że to go drażni. On tylko się zaśmiał co mnie zaskoczyło.
- Wczoraj miałaś szczęście. Pokonałbym ciebie i ty to wiesz. - Roześmiał się w moją twarz, szydząc ze mnie. - Wszystko jedno. - Mruknęłam, odwracając się. Zagwizdał, powodując że krew napłynęła do moich policzków, więc szybciej dobiegłam do stolika.
- Co powiedział tym razem? - Zapytała Stacey grzebiąc w zielonej sałacie na jej talerzu.
- Nic ważnego, jak zwykle - Spojrzałam na nią, aby zobaczyć jak uważnie na mnie patrzyła.
- On naprawdę mnie irytuje. - Jęknęłam i grzebałam w moim twardszym jedzeniu niż naprawdę powinno być.
- Wiem, że to robi. Osobiście uważam, że nie jest tak źle. Wystarczy trochę gwiazdorzyć. - Wzruszyła ramionami, patrząc na niego przelotnie. Pokręciłam głową z naiwności mojej przyjaciółki gdy kontynuowała.
- Właściwie, myślę że on szykanuje ciebie, bo się mu podobasz.
Niemal zakrztusiłam się swoją sałatką.
- Żartujesz, prawda? - Zapytałam. Roześmiała się, kręcąc głową. Właśnie, kiedy miałam się odezwać, coś przeleciało i wylądowało na naszym stoliku. Był to kawałek papieru na którym było coś napisane. Rozłożyłam papier, przeczytałam:
"Zobacz, ponownie pokazujesz swoje seksowne nogi. To dla mnie? ;)" - Prychnęłam, pokazując papier Stacey, która patrzyła na mnie "oh-miałam-rację" wzrokiem.
Odwróciłam się do Justina, który siedział z Ryanem i Chazem. Nigdzie nie widziałam Adriany, co było dużo lepsze. Nie wiem kim jest dla Justina. Przyjaciółką? Kumpelą do pieprzenia? Jego dziewczyną? Tak naprawdę nikt nie wiedział ze wiele, przypuszczam, że uczepiła się jego ze wszystkich sił i to było cholernie irytujące.
- Oczywiście, że to dla ciebie. - Krzyknęłam sarkastycznie do stolika przy którym siedział. Ludzie byli zbyt zajęci swoimi rozmowami by nas zauważyć, choć Justin był panem popularnym. Wsunął swoje nogi na stolik kiedy uniósł brwi.
- Wiedziałem to. - Uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami.
- To był sarkazm, idioto - Spiorunowałam go wzrokiem. On tylko patrzył na mnie mrużąc oczy sprawiając że czułam się tego świadoma. To było jakby badał każdą część mnie.
- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? - Szczerze zapytał. Właśnie miałam splunąć inny dowcipny komentarz do niego, dopóki tego nie powiedział.
- Czekaj, co?
- Zapytałem dlaczego mnie nienawidzisz. - Wstał ze swojego miejsca i podszedł do połowy boiska. Również wstałam i podeszłam do niego.
- Nie nienawidzę cię. - Mówiłam szczerze, ta rozmowa była zupełnie inna niż zwykle. - Nienawiść to bardzo mocne słowo. Ja po prostu nie lubię cię.
Roześmiał się rozglądając po gromnym boisku, ale potem przeniósł wzrok na mnie.
- Wiesz, jeśli dałabyś mi szansę, założę się, że mogłbym sprawić abyś mnie pokochała. - Uśmiechnął się do mnie, jego oczy błyszczały w słońcu.
- Więc chcesz żebym dała ci szansę, abyś sprawił, że się w tobie zakocham? - Zapytałam absurdalnie. - Err, nie, dziękuję. - Odrzuciłam pomysł i zaczęłam się odwracać, dopóki znowu nie otworzył swoich dużych ust.
- Chyba, że boisz się, że faktycznie się we mnie zakochasz.
Zamknęłam swoje oczy, zacisnęłam moje piąstki i odwróciłam się.
- Nie boję się. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Wówczas to zrób. I żeby było ciekawiej, mam tylko 10 dni żeby to zrobić. - Jego ego świeciło tak mocno, że chciałam uderzyć go w brzuch.
- C-c-czekaj. - Położyłam moje ręce przed siebie. - Mówisz, że zamierzasz sprawić abym się w tobie zakochała w 10 dni? - Skinął dumnie głową zanim Ryan i Chaz dołączyli do niego.
- Justin. - Ryan ostrzegł go, ale Justin podniósł rękę aby przestał mówić.
- Dobrze. - Poddałam się dając mu to czego chciał, bo wiedziałam że to pójdzie po mojej myśli. - Kendall. - Tym razem Stacey ostrzegła mnie, ale dałam jej spojrzenie.
Justin uśmiechnął się, a ja kontynuowałam. - Masz 10 dni, a do końca roku zostało 10 dni, jeśli się w tobie nie zakocham albo ty we mnie, to musisz robić co zechcę. - Szturchnęłam jego klatkę piersiową, która okazała się być zaskakująco twarda. Wow, on musi mieć gorący sześciopak. Oh Boże, Kendall przystopuj.
- I jeśli ty nie zakochasz się we mnie będziesz robić to co zechcę. - Jego twarz pochyliła się bliżej mojej, więc teraz nasze nosy się dotykały. Para dosłownie kipiała mi z uszu na to jakim on był dupkiem.
- Zobaczymy tylko kto zakocha się w kim. - Uśmiechnęłam się do niego przyglądając się mu.
- Przypieczętować umowę pocałunkiem? - Wyszeptał nachylając lekko głowę. Nigdy nie byłam tak blisko niego, więc to ma swój skutek. Prawdopodobnie wyglądałam jak jeleń złapany pomiędzy reniferami, dopóki nie odzyskałam zmysłów.
- Jeszcze nie, kochanie. - Zagruchałam do niego cofając się, uśmiechnęłam się. Uśmiechnął się, kiedy odwróciłam się chwytając Stacey, podejmując ucieczkę z bufetu.
- Co ty kurwa właśnie zrobiłaś!? - Krzyknęła
Pokręciłam głową.
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia.

***

Tej nocy w ogóle nie mogłam spać. Mój umysł cofnął się z powrotem do umowy z Justinem. Część mnie była przerażona, bo gdybym nie wpadła na niego to gówno by się nie zdarzyło. Będzie mógł kazać mi zrobić wszy-s-tko. To daje mu pozwolenie na zrobienie przeze mnie najbardziej głupiej, idiotycznej, żenującej rzeczy w cały wszechświecie, ja nie mogłabym zrobić z tym absolutnie nic. Ale znowu, mam ten sam chwyt nad nim. Mogłabym sprawić, że on zrobi to samo.
Ciągle wierciłam się w mojej kołdrze, próbując znaleźć jakieś pocieszenie, ale nie udało mi się tego zrobić.
Co zrobić, jeśli rzeczywiście się w nim zakocham? Usiadłam z szeroko otwartymi oczami na myśl która wpadła mi do głowy. Pokręciłam głową na taką możliwość, zdałam sobie sprawę, że moja niechęć do Justina była zbyt duża na to, aby to zmienić w zaledwie 10 dni. Był irytującym dupkiem od początku szkoły i przez te 10 dni z pewnością nie zamierzałam zmienić o nim opinii. Prawda?
Jęknęłam, opadając z powrotem na łóżko, zamknęłam oczy próbując ponownie zasnąć.


No i mamy kolejny rozdział! Staramy się tłumaczyć jak najszybciej, a że ten rozdział jest dosyć krótki wstawiamy go 2 dni przed terminem. :) Co o nim sądzicie? 

J & N.

2 komentarze:

  1. O jezu, nie miałam pojęcia, że to się tak potoczy :D Obstawiałam coś innego :D Ogólnie rozdział świetny, czekam na nastepny :) @awwmybieberx

    OdpowiedzUsuń
  2. asdfghjkl czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń