niedziela, 1 września 2013

003 - "Cholera!"

Pozwól mi cię kochać
I będę cię kochać
Nim nauczysz się
Kochać siebie*

Mój alarm rozbrzmiał z mojego iPoda, przez co szarpnęłam się z łóżka. Trąciłam ręką duży, czerwony przycisk aby się wyłączył. Powoli przetarłam oczy próbując przyzwyczaić się do słońca w moim pokoju. Jęknęłam próbując spojrzeć na zegar. Na zegarze widniała godzina 9:30, zaczęłam krzyczeć bo próbowałam skopać kołdrę. Co sprawiło, że spadłam z łóżka i wylądowałam prosto na moim tyłku.
- OW! - Krzyknęłam do siebie.
- Jestem cholernie spóźniona. - Mruknęłam do siebie kiedy wstałam i poszłam do łazienki aby umyć zęby. Dziękowałam Bogu, że zdecydowałam się wziąc prysznic wieczorem. Skończyłam robić wszystko, w tym układać moje włosy i robić makijaż, założyłam coś na siebie, złapałam plecak i pobiegłam do samochodu.
Jechałam do szkoły, moja cierpliwość kończyła się kiedy kobieta przede mną jechała 32 km/h, albo nawet starałam się jechać wolniej. Moje wypolerowane, czerwone paznokcie stuknęły w kierownice, ponieważ niecierpliwie spiorunowałam wzrokiem czerwone paznokcie.
- Dalej. Dalej. Dalej!
Zielone światło się zapaliło, więc nacisnęłam nogą na pedał gazu, wyprzedzając inne samochody obok mnie. Zaparkowałam w pierwszym miejscu, które udało mi się znaleźć, wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do klasy. Mój zegarek wskazywał godzinę 10, którą przeklinałam. To pierwszy raz kiedy mój alarm nie zadzwonił na czas.
Otworzyłam drzwi, oczy wszystkich skierowały się na mnie. Stacey odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się, podczas kiedy oczy Justina podróżowały po mojej twarzy i w dół do moich Conversów, uśmiech uformował się na jego ustach.
- Przepraszam za spóźnienie. - Powiedziałam do mojego nauczyciela matematyki zupełnie bez tchu. Położyłam rękę na moich kolanie i pochyliłam się próbując oddychać normalnie.
- Ahh, Panienka Bahati. Miło, że do nas dołączyłaś, tylko ostatnia z klasy. - Uśmiechnął się do mnie sarkastycznie. - Ale, ponieważ jest to twój pierwszy raz blisko końca semestru nie ukaram cię. Teraz usiądź... - Rozejrzał się po klasie szukając miejsca. - ... obok pana Biebera.
Wewnętrznie jęknęłam, jego uśmieszek wzrósł do pełnego uśmiechu podczas gdy Adriany upadł w grymasie. Mozolnym krokiem podeszłam do ławki i usiadłam. Nie było sensu aby wyciągała książki, bo zostało tylko 10 minut lekcji, więc po prostu oparłam twarz na ręce i spojrzałam na tablice. Nie rozumiejąc co się dzieje spojrzałam na Justina, który miał swoje notatki, więc przysunęłam się do niego nieco bliżej.
Spojrzał na mnie pytająco zanim mruknęłam.
- Przepraszam. - Przeniosłam się do mojego pierwotnego miejsca.
- Nie, jest w porządku. - Powiedział przesuwając papier na środek ławki, więc mogłam patrzeć.
- Właściwie to dlaczego się spóźniłaś? - Zapytał, stukając ołówkiem o ławkę. Pochyliłam się do przodu i spojrzałam.
- Problem z budzikiem. - Westchnęłam, pokiwał głową.
- Wiem, że wyglądam paskudnie, więc nie... - Urwałam wiedząc, że prawdopodobnie będzie robić mi uwagi o tym jak paskudnie wyglądam.
- Właściwie wyglądasz naprawdę ładnie. - Stwierdził, popatrzyłam na niego jakby miał 3 głowy. Chwila... Co?! Automatycznie mały rumieniec pojawił się na moich policzkach więc odwróciłam głowę aby nie mógł ich zobaczyć, ale wiedziałam że się myliłam bo zachichotał.
Zadzwonił dzwonek sygnalizujący, że lekcja się skończyła, więc wstałam, ale czekałam na Stacey.
- Budzik? - Zapytała, skinęłam głową. Zachichotała kiedy wzięłam ją pod rękę i zaczęłyśmy wychodzić. Justin wciąż pakował swoje rzeczy, ale czułam jego wzrok na mnie.


Reszta dnia była naprawdę dobra odkąd Justin mnie nie irytował, ale musiałam pamiętać, że to ze względu na nasz 10 dniowy zakład. Jedynym problemem byłą Adriana i jej spojrzenia/grymasy, które pokazywała mi kiedy byłam w pobliżu niej. Zgaduję, że była nieco wkurzona.
Dzień minął mi szybciej niż się spodziewałam, więc Stacey i ja postanowiłyśmy pójść do mnie, aby skończyć jakiekolwiek zadania domowe z dzisiaj. Kiedy udałyśmy się do mojego samochodu usłyszałam gwizd i moje nazwisko.
- KENDALL!
Odwróciłam moją głowę, aby zobaczyć Justin stojącego w słońcu z plecakiem na ramieniu.
- Tak?
- Jedziesz ze mną? - Zapytał od niechcenia tak jak zawsze.
- Co? - Spojrzałam na Stacey zdziwionym wzrokiem, aż powiedziała bezgłośnie.
- Zakład. - Przypomniała mi.
- Oh, tak. - Potarłam czoło myśląc co zrobić, ale Stacey zdecydowała za mnie.
- Idź z nim. Zrobiłam większość zadań. Dodatkowo myślę, że mój tata może mnie potrzebować do pomocy w myciu samochodu. Więc, widzimy się później? - Przytuliła mnie, szepcząc. - Baw się dobrze. - Mrugnęła, kiedy odsunęłam się i ruszyłam do szkoły.
Justin zawołał mnie do siebie, więc zatrzasnęłam swoje drzwi i zamknęłam na klucz idąc do niego.
- Wpadnę odebrać twój samochód, ale idziemy do mnie. - Powiedział, ale oboje szliśmy nieco niezręcznie.
- Oh - Po prostu powiedziałam siedząc w jego identycznym ranger rover, oprócz tego, że był czarny, matowy i jego opony nie były odpicowane jak moje.
- Więc, gdzie jedziemy? - Zapytałam patrząc przez okno.
- Poczekaj. - Uśmiechnął się. Obie przednie szyby opuścił się w dół, kiedy zabrzmiałam muzyka. On rzeczywiście miał dobry gust muzyczny, co było dla mnie szokujące.
- To tutaj. - Oświadczył odciągając mnie od moich myśli, aż zdałam sobie sprawę, że byliśmy na plaży. Wzruszyłam ramionami kiedy wysiadłam z samochodu.
- Muszę się bardziej starać niż to jeśli mam zakochać się w tobie. - Zaśmiałam się kiedy oboje zeskoczyliśmy na piasek.
- Oh, ja to zrobię. To dopiero początek. - Uśmiechnęłam się. - Więc, co my tu robimy? - Zapytałam, ponieważ nie mieliśmy na sobie stroi kąpielowych, a ja nie miałam zamiaru pływać w bieliźnie z nim.
Czekałam na odpowiedź, ale nie wydaję mi się abym ją dodstała, więc spojrzałam na niego. Patrzył na dziewczyny wokół nas, które miały kolorowe bikini.  Przysięgam, że słyszałam jak mówi "cholera" do jednej z nich. Prychnęłam i poszłam szybciej żeby być na przedzie.
- Jesteś świnią. - Stwierdziłam oburzona jego zachowaniem. - Patrzysz na każde kobiety kiedy jesteś na randce? Albo jest specjalna okazja? - Sarkastycznie rzuciłam się na niego, ale on tylko zachichotał.
- Musisz się wyluzować. - Zauważył, na co przewróciłam oczami. To dlatego tak trudno go lubić.
- Co my tu robimy? - Zapytałam ponownie tym razem stojąc przed nim. Położył obie ręcę na moich ramionach i obrócił mnie. Czerwony koc był na piasku z koszem na górze. Zachichotałam nieznacznie, jak on to wymyślił?
- Ty to zrobiłeś? - Podeszłam do niego i usiadłam z nim. Skinął głową, otworzył kosz biorąc jedzenie.
- Kto wiedział, że Bieber jest typem romantyka? - Drażniłam go, westchnął.
- Nie wiesz wielu rzeczy o mnie. - Zachichotałam ponownie.
- Przepraszam, ale to jest strasznie dziwne. Ja nawet cię nie lubię, a jestem na randce z tobą. Siedząc na kocu. Na środku plaży. Przy pikniku. Wszystko romantyczne. - Zatrzymywałam się po każdym zdaniu żeby zebrać wszystko w całość.
- Zamknij się i ciesz się tym, okej? - Rzucił. Okazało się, że jedliśmy grillowane kanapki z serem, które były absolutnie pyszne.
Zjadłam drugą i wyraziłam swoją opinię.
- Są cholernie dobre. - Zaśmiałam się biorąc łyk coli.
- Dzięki. Zrobiłem je. - Moje oczy wyszły z orbit.
- Nie mam mowy. Nie wierzę. - Przełknęłam aż mnie oświeciło. - O mój boże, próbujesz mnie otruć, tak? - Rzuciłam kanapkę i chwyciłam się za szyję symulując odgłosy duszenia.
Zaśmiał się.
- Może. Nie musiałbym być dla ciebie gentelmanem przez 10 dni. - Przestałam się wygłupiać kiedy pomyślałam o tym co powiedział.
- Jeśli jestem taki utrapieniem może powinniśmy przestać. - Powiedziałam czując, to zabolało, że byłam takim problemem.
- Nie. Nie jesteś taka zła. - Uśmiechnął się, a ja spuściłam głowę starając się ukryć rumieńce na policzkach. Rumienie się w najgłupszych i najdrobniejszych sprawach, to jest denerwujące. Kiedy sięgnęłam po mój telefon, Justin wyrwał mi go i rzucił około 5 metrów od nas w piasek.
- Justin! - Krzyknęłam. - Co ty robisz?!
- Ugh! - Wstałam i pobiegłam szukać mojego telefonu. Nie patrząc dokąd idę weszłam na coś ostrego powodując że upadłam. Krzyknęłam jak moje ręce przyszły mi na ratunek aby zatrzymać moją twarz od spotkania z piaskiem. Czułam ostry ból pochodzący z mojej stopy, jęknęłam, a śmiech Justina zadzwonił mi w uszach.
- Ty. - Śmiech- - Upadłaś. - Śmiech
Przeturlałam się na plecy i usiadłam.
- Zamknij się idioto. To boli. - Popatrzyłam w dół mojej stopy, która była rozcięta po środku i sączyła się z niej krew. Patrząc w górę zdałam sobie sprawę, że Justin również dołączył do mnie.
- O mój Boże. - Mruknął, a patrząc na moją stopę i rzec która to spowodowała - połamana szklana butelka.
- Co za dupek zostawił to tutaj? - Podniosłam butelkę i rzuciłam ją dalej. Justin potrząsnął głową i spojrzał tępo na moją ranę.
- Czy to nie jest ta część, kiedy porywasz swoją koszulę i obwiązujesz nią ranę? - Śmiesznie zapytałam, brzmiałam jak postać z filmu lub książki.
- Jeśli chciałaś żebym rozerwał moje ubranie, mogłaś po prostu powiedzieć. - Justin uśmiechnął się, czując się dumnym ze swojego komentarza. Uderzyłam go w ramię, jęknął, a moja stopa zaczęła piec. Emocje na jego twarzy przerodziły się w niepokój, gdy ściągnął koszulkę.
Drogi Panie, dlaczego? Dlaczego mi to robisz?
Jego klatka piersiowa była wyrzeźbiona, że wyglądało jakby został stworzony przez Bogów. Jego tors był doskonały i twardy, że chciałam po prostu przebiegnąć po nim palcami. PRZESTAŃ KEDNALL. PRZESTAŃ TERAZ!
- O. Mój. Boże. - Nieświadomie szepnęłam do siebie, ale wiedziałam, że to usłyszał bo śmiał się do siebie. Owinął koszulkę wokół mojej stopy aby zatrzymać krwawienie. Poczołgał się do mojego telefonu, chwytając go prawą ręką, lewą musnął mnie nieznacznie. Czułam się nieswojo z tym, że dotykał mnie w ten sposób. Chyba powinnam się przyzwyczaić.
Pomógł mi wstać, jedną rękę zarzuciłam na jego szuję, a jego ręce były owinięte wokół mojej talii.
- Jest... eem... Jest w porządku. Mogę chodzić. - Niepewnie wysunęłam rękę z jego szyi opuszczając ją wzdłuż mojego ciała.
- Okej - Stwierdził chowając ręce w kieszeniach. - Chyba powinniśmy iść. Robi się późno. - Weszliśmy do jego samochodu, dopóki nie zorientował się, że zostawił wszystkie rzeczy na piasku. Wrzucił swój telefon do samochodu i pobiegł to posprzątać zostawiając mnie samą.
Oparłam głowę na oparciu siedzenia, starając się zrelaksować, ale jego telefon nieustannie brzęczał co mi na to nie pozwalało. Jęknęłam, jego telefon zadzwonił dwa razy, a następnie w dalszym ciągu sygnalizował, że dostał wiadomość co 10 sekund.
- Co do... - Chwyciłam jego telefon próbując znaleźć sposób aby go zamknąć, gdy tekst przykuł moją uwagę.
'Kochanie, czekam na ciebie. Mój dom. Nie ma nikogo w domu ;)'
'Mam na sobie twój ulubiony... nic'
Moja twarz zmarszczyła się z obrzydzenia, czułam, że jedzenie, które jedliśmy podniosło się do góry mojego gardła ponownie.
- Co ty do cholery robisz?! - Justin wyrwał telefon z mojej ręki patrząc na mnie wkurzony.
- Twój telefon ciągle wydawał jakieś dźwięki, ponieważ dziwka...dziewczyna, Adriana chce abyś przyszedł i... i... nie jestem w stanie powiedzieć tego co ona chce zrobić dla ciebie, ponieważ to jest całkowicie brudne i obrzydliwe. - Potrząsnęła głową próbując pozbyć się wszelkich myśli i wizualizacji wyrytych z mojej głowie.
Popatrzył czy droga była wolna przed odjazdem.
- Przede wszystkim nie powinnaś jej odczytywać. Jest taka rzecz, która nazywa się "prywatność", słyszałaś o niej? - Splunął na mnie.
- Mówisz! Ja nie chciałam patrzeć. Chciałam po prostu to zamknąć! - Mój głos podniósł się pod koniec, co sprawiło, że cisza wokół nas wydawała się znacznie większa.
Cisza, która ogarnęła podróż została przerwana przez Justina.
- Ona nie jest moją dziewczyną.
Mój mózg nie mógł pojąć dlaczego on mi o tym mówi. Co to ma wspólnego ze mną?
- Więc jest twoją kumpelą do pieprzenia? - Zauważyłam, że wygląda na dużo mnie rozbawionego niż myślałam. Potrząsnął głową wciąż patrząc na drogę przed sobą.
- Niezupełnie, ale jestem nią zmęczony. - Jęknął.
- Serio? Nie uważasz, że ze sposobu jak się zachowujecie w szkole, sprawiasz wrażenie, że jedyną rzeczą, która wy chcecie robić w swoim wolnym czasie to dostanie jej. - Roześmiałam się lekko na końcu pamiętając o czasach, gdy Stacey i ja myślałyśmy,  że to jego Chihuahua.
- Niestety, nie - Przeciągnął "i", wzdychając później. - W każdym razie, po co te wszystkie pytania? Dlaczego chcesz wiedzieć? - Uśmiechnął się i pochylił się lekko zaintrygowany moją odpowiedzią.
- Nie wiem. Właśnie zastanawiałam się dlaczego ona trzyma cię przy sobie skoro nawet jej nie lubisz. - Mówił mój umysł, ale zataiłam prawdziwe pytanie, dlaczego on był nią zmęczony.
- Co z tobą? - Zapytał tym razem.
- Co ze mną?
- Dlaczego jesteś taka nieczuła, denerwująca chłopaków? - Zaśmiał się właśnie kiedy dotarliśmy do szkoły. Byłam zaskoczona z jego ostrych słów, spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Potrząsnął głową, starając się opanować śmiech, ale przestał, gdy zobaczył moją twarz.
- J..Ja przepra... - Położył dłoń na swojej klatce piersiowej, kiedy mówił, ale ja pokręciłam głową.
- Oszczędź sobie Justin. Twoje przeprosiny nie mają sensu, więc nawet nic nie mów. - Mój głos drżał pod koniec dając mi znać, że zaraz się rozpłacze, więc otworzyłam drzwi i zamknęłam je trzaśnięciem. Kuśtykając do mojego samochodu usłyszałam, że Justin otwiera drzwi i zamyka, kroki stawały się coraz głośniejsze.
- Kendall, poczekaj. - Zawołał, kiedy byłam w samochodzie. Odwróciłam się do tyłu samochodu i wytarłam łzy, bo nie mogłam pozwolić aby Justin tak mnie zobaczył. Odpalając silnik, wyjechałam z miejsca, Justin uderzył w moje okno swoją dłonią.
- Co?! - Syknęłam, otwierając okno.
- Przepraszam. Nie chciałem. Ja nie... - Urwał nie wiedząc co powiedzieć, oblizał wargi patrząc dookoła, a potem na mnie.
- Nie wiesz nic o mnie. Więc po prostu się zamknij! - To uczucie mrowienia znowu się zaczęło w moich oczach. - Jestem na 99% pewna, że nie zakocham się w tobie i, że wygram. A kiedy już wygram... Zamierzam cię poprosić, żebyś mnie kurwa zostawił w spokoju. - Zamknęłam moje okno z powrotem, nie dając mu szansy na odpowiedź i pojechałam do domu.

Justin's pov
Jęknąłem patrząc jak odjeżdża.
- Kurwa. - Kopnąłem pustą puszkę z frustracji. Nie mogłem pozwolić jej tak myśleć, w każdym razie nie o mnie. Jestem tak daleki od tego, co wszyscy o mnie myślą, że jestem, jestem zdeterminowany, chcę przynajmniej sprawić, aby ona poznała prawdziwego mnie. Niektóre rzeczy może i są prawdziwe, jestem trochę kobieciarzem, ale jestem już tym zmęczony.
Wiele dziewczyn rzucało się na mnie, ale nie sądzę, że dużo aż do początku tego roku. Chcę żeby to się zmieniło i Adriana okazała się być mi najbliższa, bo każdy inny postrzega mnie jako gracza. Wszystko zaczyna się jak normalny związek, a potem kończy się bardziej fizycznie, co było ostatnią rzeczą jaką chcę, jednak mam problemy z powstrzymywaniem się.
Po obejrzeniu tego, po prostu poszedłem, obiecałem sobie, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby ona zakochała się we mnie. Moja reputacja jest zagrożona, ale nie będzie, bo nie zamierzam się w niej zakochać, prawda?

* Tekst jest z piosenki Ne-yo "Let me love you"


Mamy 3 rozdział. W sumie, szybciej niż chciałyśmy, hah. Mamy już przetłumaczone parę rozdziałów w przód, ale będziemy je publikować stopniowo.

Kochamy Was i dziękujemy za ponad 470 wejsć!
J & N.

3 komentarze: